Ten wpis został pierwotnie opublikowany 3 lata temu na portalu Brilliant.org jako drugi z wpisów „Brilliant Professional Programming Series”. Za zgodą autorki – Kelly Tran zostaje opublikowany w języku polskim.
Ilustrowała: Jagoda Wielbacka (artneko)
„Nie wyglądasz jak programistka!”.
Oraz inne rzeczy, które słyszałam jako kobieta – inżynier oprogramowania.
Miesiąc temu pojechałam na konferencję programistyczną w San Francisco.
Wszystkie rozmowy zaczynały się podobnie: „graliście w tę grę komputerową?” lub „oglądaliście mecz zeszłej nocy?”. Nie gram w gry i nie śledzę sportu, więc usiadłam cicho. Nikt nie próbował ze mną pogadać, zapytać co robię, albo chociaż co robię na tym spotkaniu. Czułam się jakaś wyalienowana. Rozejrzałam się szukając innych programistek. Tylko 4 kobiety wśród około 20 osób w pokoju. Zaczęłam się zastanawiać: dlaczego czuję się taka samotna? dlaczego jest tak mało kobiet- programistek.
Jak to jest być częścią mniejszości?
Nienawidzę być pytana czym się zajmuję zawodowo. Kocham to co robię, ale dostaję małego ataku paniki za każdym razem, gdy ktoś o to pyta. Czasami wygląda to tak: – Ja: „Jestem software engineerem”, Obcy: „Ale super! Jaki jest twój stack technologiczny?”. Ale zdecydowanie częściej zdarza się taka sytuacja:
Ja: Jestem programistką, inżynierem oprogramowania.
Obcy: Naprawdę? Nie wyglądasz jak programista.
Dlaczego nie wyglądam jak programista? Czy to przez moją płeć? Czy to przez mój wiek?
Inne pytania, które często słyszę: „jesteś stażystką?” i „jesteś studentką?”. Nie, nie jestem stażystką i nie jestem studentką. Jak już mówiłam, jestem software engineerem. Wiem, że nie pasuję do powszechnego stereotypu programisty, ale ten stereotyp musi się przecież zmienić. Te subtelne oraz niezbyt subtelne seksistowskie komentarze nie są w porządku.
Przeprowadziłam się do San Francisco z 1,5 roku temu. Nie miałam oferty pracy, ale miałam dyplom z Informatyki, rok doświadczenia jako Front-End Engineer oraz całą masę entuzjazmu. Ten entuzjazm wkrótce się skończył.
Dowiedziałam się, że niektórzy myślą, że jestem gorszym inżynierem lub w ogóle nie jestem inżynierem, tylko ze względu na to jak wyglądam. Byłam na jednej imprezie z programistami pracującymi w pewnej firmie, w której w najbliższych dniach miałam umówione spotkanie. Wspólny znajomy przedstawił nas: „To jest Kelly. Aplikuje na stanowisko do zespołu IT”. Odpowiedź zupełnie mnie zaskoczyła: „Żartujesz, prawda?” i „A tak serio, to co robisz?”. Byłam zła, że nie traktowano mnie poważnie przez… zbyt atrakcyjny wygląd.
Czy ludzie żartują, że są programistami? Nie.
Czy anulowałam tę rozmowę rekrutacyjną? Zdecydowanie tak.
Istnieje środowisko, które kręci się głównie wokół picia i imprezowania. Aby się dopasować, dostałam wymóg – przyłączyć się.
Miałam rozmowę rekrutacyjną z dwoma facetami, którzy założyli nową firmę. Rozmowa przebiegła nieźle i na początku wyglądało też, że pasuję do kultury organizacyjnej firmy. Nawet dostałam ofertę. Potem zadzwonili. Musiałabym spędzić z nimi weekend nad jeziorem Tahoe, abyśmy mogli poznać się lepiej, pojeździć na nartach, popić (w jacuzzi) . Tylko od kiedy siedzenie z drinkiem pół nago w jacuzzi, stało się elementem rekrutacji? Czy byłby to również wymóg, gdybym była mężczyzną?
Molestowanie seksualne jest wszechobecne w branży IT. Następna rozmowa rekrutacyjna rozpoczęła się jak każda inna, nieco nieformalnie, ale nic specjalnie dziwnego. Potem pojawiły się bardzo osobiste i bardzo niestosowne pytania.
„Jak długo mieszkasz w San Francisco?”, „Gdzie mieszkasz?”, „Ile masz lat?”, „Pijesz?”, „Czy palisz zioło?”. Próbowałam ukryć swój dyskomfort, unikając pytań. Z perspektywy czasu powinnam była natychmiast przerwać rozmowę, ale nie zrobiłam tego. Nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji. Nie miałam odwagi, by się przeciwstawić i powiedzieć rekruterowi, że jest niestosowny. Zakończył rozmowę z tekstem „Robię imprezę w ten weekend, powinnaś przyjść. Napiszę do ciebie”.
Napisał i dzwonił do mnie. Dużo.
– „Hej, powinnaś przyjść na imprezę.”
– „Dlaczego nie przyszłaś?”
– „Cóż, myślę, że nie jesteś zainteresowana”.
Miał na myśli zainteresowanie nim, a nie pracą.
Zawsze myślałam, że to jasne, ale widocznie muszę to wyjaśnić: molestowanie seksualne nigdy nie jest w porządku. Nie jest to w porządku podczas rekrutacji, nie jest w porządku w miejscu pracy i nie jest w porządku w żadnych innych okolicznościach.
Takie zachowania zostały zaakceptowane przez nasze społeczeństwo. Ludzie wymyślają usprawiedliwienia dla niewybaczalnych komentarzy i akcji. „Powinnaś już do tego przywyknąć”. „To dlatego, że jest tak mało kobiet w informatyce”. Nie, nigdy nie zaakceptuję tych wymówek. Nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
Dlaczego nie ma więcej programistek wśród kobiet?
W Ameryce kobiety stanowią prawie 50% uzyskanych tytułów I stopnia w dziedzinach STEM (nauk ścisłych – ang. science, tech, engineering, math). A jednak kobiety otrzymują mniej niż 20% dyplomów z Informatyki. Poniżej znajdują się wykresy: (1) liczba dyplomów I stopnia przyznanych w dziedzinach STEM oraz (2) liczba dyplomów I stopnia przyznanych w dziedzinie informatyki według lat (na podstawie danych National Science Foundation).
Liczba dyplomów I stopnia przyznanych w dziedzinach STEM
Liczba dyplomów I stopnia przyznanych w dziedzinie informatyki
Dlaczego te liczby są tak niskie? Podcast Planet Money „When Women Stopped Coding” wskazuje na komputery osobiste wprowadzone w latach 80. Były sprzedawane chłopcom i to oni dorastali bawiąc się komputerami. W rezultacie młodzi mężczyźni mieli więcej doświadczenia i zainteresowań związanych z komputerami, przez co chętniej wybierali informatykę na studiach. Większość dziewczynek dorastała bez dostępu do komputera, więc niewiele miało doświadczenie z jego obsługą przed ukończeniem collegu. Młode kobiety czuły, że mężczyźni znacznie wyprzedzają je na zajęciach z informatyki, a w konsekwencji odpadały.
Rozpoczęłam naukę na kierunku Computer Science na UT Dallas (University of Texas at Dallas) w wieku 16 lat. Otrzymałam dyplom I stopnia z Informatyki w wieku 19 lat wiosną 2012 roku. Na moim roku wśród absolwentów mniej niż 10% stanowił kobiety, chociaż na początku było ich więcej. Na pierwszym roku ok. 1/3 studentów była płci żeńskiej. Na drugim roku ta liczba spadła znacząco, a na trzecim – ostatnim byłam jedyną lub jedną z dwóch pozostałych dziewcząt na zajęciach. Nie było to zaskoczeniem.
Stale byłam traktowana z wyższością przez moich męskich rówieśników (mimo iż osiągałam wyższe wyniki testów). Nikt nie traktował mnie poważnie. Wszyscy po prostu założyli, że i tak zmienię kierunek. „Czy ty w ogóle lubisz komputery, Kelly?”. To tylko sprawiało, że jeszcze bardziej chciałam wytrwać, żeby udowodnić, że wszystko co możecie zrobić, ja mogę zrobić lepiej.
Dzisiaj prawie każdy ma komputer, ale nadal istnieje duża dysproporcja między płciami w dziedzinie informatyki. Dlaczego? Mimo że dziewczęta mają tak samo duże doświadczenie w korzystaniu z komputerów jak chłopcy, informatyka nadal jest uważana za dziedzinę odpowiednią dla mężczyzn.
W mediach w przeważającej większości przedstawiani są programiści – mężczyźni. W filmach o atakach hakerskich widzimy hakerów mężczyzn i fabułę atrakcyjną dla mężczyzn (dużo przemocy i seksu). W filmach kobieta-haker dostaje rolę drugoplanową, a szerzej kobiety są traktowane przedmiotowo i malowane jako bezradne. Spoiler alert: W Furious 7 (Szybcy i wściekli) pojawia się kobieta-haker, niestety nie przypomina swojego męskiego odpowiednika z Blackhat (Haker). On akurat potrafi kodzić i skopać kilka tyłków, gdy trzeba. Ona w ogóle nie walczy, nie może się sama obronić, musi zostać uratowana wiele razy. Męskie postacie gapią się na nią, by stwierdzić, że z takim ciałem nie powinna spędzać całego swojego czasu przed komputerem.
Co powinnaś z tym zrobić?
Uwielbiam programować. Uwielbiam to, że moja praca jest wykorzystywana przez nas wszystkich. Ale trudno być kobietą i inżynierem oprogramowania. Zostałam zmarginalizowana i czułam się jakbym była gorsza, nieudolna. Byłam wyalienowana, bo nie pasowałam do „kultury programowania”. Już nie pozwolę, żeby mi się to zdarzyło!
Nie oczekuję, że sytuacja poprawi się z dnia na dzień, ale wkrótce musi się to zmienić. To jest moje wezwanie do działania:
- Znajdź grupę wsparcia. Praca z innymi programistkami jest świetna. Wiele kobiet miało te same doświadczenia i wszystkie możemy sobie nawzajem pomagać.
- Znajdź mentora. Moi mentorzy są super świetni. Dali mi tak wiele rad i ogrom wsparcia przez te wszystkie lata.
- Poświęć swój czas, by uczyć kogoś lub doradzić. Mocno wierzę, że programowanie to cenna umiejętność, dlatego jestem mentorką dla kobiet w różnym wieku.
- Podziel się swoją historią. Podzieliłam się tymi doświadczeniami z nadzieją, że więcej osób zda sobie sprawę, że gender gap jest poważnym problemem, który narasta. Gdy więcej osób, mówi o tym głośno, możemy rzucić jaśniejsze światło na ten problem.
- Reaguj, gdy słyszysz lub widzisz coś niewłaściwego. Rok temu nie miałam odwagi mówić, ale czułam się z tym źle. Teraz, gdy ktoś rzuca nieodpowiedni komentarz, mówię w twarz co o tym myślę. Do mężczyzn, którzy to czytacie – potrzebujemy więcej waszej pomocy. Stańcie za kobietami, gdy widzicie, że kobiety są źle traktowane. Stańcie za kobietami, gdy słyszycie, że rozmawia się o kobietach bez szacunku.
Oryginał znajdziecie w artykule: But You Don’t Look Like a Programmer! And Other Things I’ve Heard as a Female Software Engineer
10 lat temu studiowałam informatykę na politechnice w Gdańsku. Jeden wykładowca co drugie zajęcia miał dla nas nowy seksistowski żart pasujący do wykładu. Dziewczyny mówiły, że te same żarty opowiada od lat. Od lat oczywiście był uwielbiany przez męską część sali. Informatykę ciągnęłam jako drugi kierunek do matmy, więc wśród kolegów miałam zawsze poważanie jako ta co umie całki, różniczki, macierze i w sesje pomaga. Ile razy musiałam jakiegoś delikwenta odesłać z kwitkiem, bo liczył na coś więcej niż korepetycje z matmy to nie umiem policzyć.
Jako programistka C++ pracowałam krótko. Później zrobiłam podyplomówkę z zarządzania projektami.
Aktualnie jestem projekt managerem (technicznym) i w każdym nowy miejscu wkładałam ogrom pracy, by zasłużyć sobie na szacunek w kontakcie z developerami. Zwłaszcza na początku w nieskończoność ciągnęły się dyskusje z programistami „tego nie się zrobić”, „projekt manager nie wie jak to jest”, „czemu nasz zespół dostał babę” (nie mówili tego przy mnie, ale potem i tak to do mnie docierało po znajomości).
Niestety wyglądam młodo i atrakcyjnie jak na swój wiek, męża, dziecko i 35+ na karku, a dla wielu wyglądam jak studentka/stażystka, stąd świetnie rozumiem pewną irytację na tekst „Ty to pewnie na praktykach studenckich, co? może jakieś winko po pracy?”.
Senior developerzy potrafili rzucać sprośnymi żartami w moim kierunku. Raz musiałam zrezygnować z pracy przez mobbing. Nie robię z siebie ofiary, twarda ze mnie sztuka, od 3-4 lat już się z tym nie spotkałam, ale też pracuję „wysoko w hierachii”, by nikt nie próbował kwestionować moich kompetencji.
Jeśli chodzi o informatykę to pan prof (prof nadz?) na K już jest na emeryturze, ale u nas też miał takie wstawki
Zostałam niedawno zatrudniona jako helpdesk vel typowy informatyk.
Pierwszego dnia miałam przygotować PC nowem pracownikowi – format, wgranie systemu, wgranie programów, certyfikatów etc. Zrobiłam co do mnie należało, przyniosłam komputer do nowego biurka i zaczęłam podłączać kable. Gdy się wygrzebałam z robotą usłyszałam od jednego faceta, że „dobrze wyglądam pod biurkiem… może chcę sprawdzić jego sprzęt”. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja się zrobiłam czerwona i wyszłam. Drugiego dnia, jeden z programistów przyszedł po baterie. Gdy w tego samego dnia, poszłam po coś do ich zespołu od drzwi usłyszałam: „To jest nowa helpdesk, idziecie do niej jak potrzebujecie myszkę, you know what I mean”. Zareagowałam równocześnie z kimś za moimi plecami: „W tej firmie nie ma miejsca na takie żarty”. Okazało się, że CTO. Od tego momentu mam spokój, wręcz wszyscy są bardzo mili, kulturalni i nigdy nic do mnie nie mieli.
powiedziałabym, że nie mam mikroskopu by sprawdzić jego sprzęt -.-
To ja chyba już po 2 dniach bym wymiękła i rzuciła pracę z takimi burakami
ojaj*bie jakby się z czymś takim spotkał to sam bym ziomka opierd*olil
Ja nigdy nie klnę…
ale jak mi ktoś mówi coś w tym stylu to odpowiadam: ” ha! ha! qrw@” albo „aleś jest qrw@ zabawny”.
Ile razy słyszałam „kobiety to mogą pralkę zaprogramować”, „logika różowych pasków”, rzucane żarty o kupie, pierdzeniu, chlaniu i co to nie oni robili i ile to nie wyplili, tylko po to by pokazać swoją samczą dominację w grupie, a jeszcze do tego gdy na ich terytorium pojawia się jakaś samica do tego – kodząca samica. No szok, to wszystko jakby do obsługi klawiatury konieczne było posiadanie penisa. Wystarczy poprawić ich srakę mikroserwisach, żeby nagle przestali Ci się gapić w cycki, bo czują jakby z Tobą było coś nie tak, chyba nie jesteś do końca laską nie?
Fizjologiczne przechwalki można skwitowac skromnym: a ile szwów ci założyli po porodzie, bo mi to sześć 😉 na szczęście jeszcze nie musiałam go wykorzystać, choć w pokoju sami faceci
Strasznie prawdziwy tekst 🙁
Ja też w trakcie rekrutacji miałam bardzo niemiły incydent. Ogólnie, wiele usób uważa, że jestem bardzo ładna. Streotypowo ładna – szczupła, 171, spory biust, jasne włosy. Od 16 roku życia wiele osób mówi , że wyglądam jak młodsza siostra Scarlett Johansson., póki co mój wygląd od zawsze sprawia mi więcej problemów niż pożytku. Mam inż. automatyki i generalnie starałam się o pracę w zawodzie. Kręci mnie programowanie maszyn przemysłowych. W trakcie jednej, obiecującej rekrutacji musiałam pojechać na rozmowę prawie na koniec miasta, na jakimś przemysłowym osiedlu, gdzie chyba tylko hurtownie i magazyny mijałam.
Umówiona byłam na godz 18, przeniesiona z 17, bo inaczej bym się nie wyrobiła z takim dojazdem z zajęć. Na rozmowie poszło mi dobrze, rozwiązałam zadania, po godzinie wyszłam.
Zaraz na przeciwko wyjścia od firmy był przystanek autobusowy. Jeździł dokładnie jeden autobus i akurat mi zwiał – kolejny za godzinę. Siedzę czekam, a tu podjeżdża auto, macha mi rekruter i pyta czy mnie podwieźć do centrum, bo tu słabo z autobusami. Nie miałam powodu, żeby się nie zgodzić, a nawet chciałam się ruszyć, bo robiło się zimno i ciemno – wyglądało jakby zaraz miało padać.
W drodze rekruter bardzo szybko zeszedł na tematy prywatne czy mam kogoś, taka ładna a nie ma. W pewnym momencie się zatrzymał na poboczu, bo ponoć coś mu kontrolka podejrzanie niby mrugała. Zaczął jednocześnie rzucać dwuznaczynymi tekstami, że z tego co wie, to na tę rekrutację to sporo fajnych chłopaków się zgłosiło, co prawda mam imponujące CV, ciekawe projekty studenckie też konkursowe. Nawet jakbym się nie dostała to oni w dziale HR i tak chcieli zrobić dodatkowy staż, bo tyle fajnych kandydatur. Zaczął, że w piątek wieczorem mogłabym znaleźć chwilę, pogadać o szczegółach, może wpaść do niego na wino. Z tematami leciał tak szybko, że nawet nie wiem jak do tego doszedł. Generalnie w tym momencie był już w moim odczuciu za blisko, bo jego reka leżała na moim siedzeniu. Klepną mnie w udo, żebym się zastanowiła.
Byłam zdezorientowana, przestraszona, na jakimś odludziu na trasie do miasta, podziękowałam, powiedziałam, że w sumie to mogę już tu wyskoczyć, bo mam blisko, wypięłam się i poszłam, byliśmy koło jakiegoś mostu, więc szybko zeszłam po schodach i napisałam na czacie do kumpeli ze screenem gdzie jestem w razie czego.
W stresie i z nawigacją ogarnęłam, że muszę wrócić na tę drogę, żeby dojść na najbliższy przystanek autobusowy, odczekałam 15min, jak wróciłam już go nie było.
W takim stanie jeszcze nigdy nie wracałam do domu. Wiem, że nie powinnam w ogóle wsiąść do auta obcego faceta, ale w momencie gdy był miłym rekruterem, z którym jeszcze godzinę temu rozmawiałam na luzie, wydawało się to totalnie nie groźne, a nawet praktyczne, że podjadę sobie do miasta.
Firma odpisała, ktoś z działu technicznego, że przeszłam dalej zapraszają na dzień próbny – nie skorzystałam, nie wyobrażałam sobie pracy w jednym budynku z tym rekruterem.
Nawet nie wiem co powiedzieć. Nie dziwię się twojej reakcji. W strachu zachowujemy się irracjonalnie, a kontakt do koleżanki według mnie był przejawem bardzo trzeźwego umysłu. Nie chcesz się podpisywać, chociaż to rekruterowi powinno być wstyd tego co się stało i powinen ponieść konsekwencje. Nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu, świeżo po rekrutacji, nie chcę się wypowiadać, ale firma powinna wiedzieć, że taka sytuacja miała miejsce. Rozmowa o rekrutacji i wino – dobre sobie. Możliwe, że nie jesteś jedyną dziewczyną, którą próbował wykorzystać z pomocą swojej pozycji.
Mam wielką nadzieję, że nigdy coś takiego Cię więcej nie spotka.
W pracowałam w agencji interaktywnej jako marketingowiec. Moja kumpela w tej samej firmie pracowała jako opiekun klienta biznesowego -> strona/administrawnie stroną/social media/adwords. Nie było tygodnia, by koleżanka odbierająca telefon nie mogła porozmawiać, bo klient żądał przełączenia go do mężczyzny. Raz któryś z chłopaków odebrał, ale leciał na swoje spotkanie ze swoim stałym klientem więc zaproponował, że zaraz przyjdzie koleżanka i zaproponuje spotkanie. Gość w słuchawce się zdenerwował i zaczął, że nie będzie podpisywał umowy z jakąś babą. Baba to może być sekretarką, a mają mu tu dać kogoś kompetentnego
Ciekawy artykuł i komentarze. Ja mam podobne doświadczenia z pracy w branży budowlanej. Przyznam, że wyobrażałam sobie, że w IT jest trochę lepiej pod tym względem, że jest wyższa kultura. Od siebie dodam, że praca w środowisku zdominowanym przez facetów (u mnie zwykle sami faceci) bywa męcząca nawet dla „twardych” kobiet. Jakby nie było jesteśmy kobietami, więc identyfikujemy się z naszą płcią, a zatem komentarze, nawet jeśli są kierowane w kierunku innych kobiet, bolą. Na „szacunek”, czyli aby nie być traktowanym jak głupia blondynka trzeba sobie zasłużyć, a i tak jest się często marginalizowanym.
Ja na przykład na pierwszej kolacji z klientem (sami faceci) usłyszałam od swojego menadżera, że wybrali mnie ze względu na zdjęcie. Oczywiście prawda była zupełnie inna, ale nie muszę chyba pisać, że żart nie wydał mi się śmieszny, szczególnie w nowym otoczeniu.
W branży budowalnej, to już zupełnie 😮
Nierównowaga wszędzie jest początkiem konfliktów. Ja w ogóle nie lubię żartów na tle płci. Oczywiście inaczej jest w grupie, w której dobrze się zna i ktoś rzuca, żart autoironiczny, albo ktoś nawiąże do czegoś, bo zna nasze granice. Jest jeszcze sporo pracy w tym teamcie przed nami
Wygląd działa w obydwie strony (na +/-) przy podejmowaniu decyzji – człowiek jest w większości „oparty” na emocjach. Na tzw. Zachodzie z pracą kobiet w branży budowalnej spotyka się tak jak i u nas przeważnie przy komputerze (obsługa kadrowa/księgowa, sekretariat, rzadziej „dłubanie” w programach CAD lub kosztorysowych).
„komputery osobiste wprowadzone w latach 80. Były sprzedawane chłopcom i to oni dorastali bawiąc się komputerami”
Wybacz, ale nie trafia do mnie taka argumentacja. Na siłę im były sprzedawane, czy może sprzedawca odmawiał sprzedaży, jeżeli przy ladzie stała dziewczynka?
Na swój pierwszych komputer w zamierzchłych czasach zbierałam przez jakiś rok czasu, zaczynając dopiero szkołę średnią. Czy ktoś komuś zabraniał zrobić to samo?
Akurat ten fragment rozumiem – weźmy np. palety do makijażu są sprzedawane kobietom. Reklama nowej palety do makijażu: Kylie Jenner o twarzy idealnie wygładzonej w fotoszopie uśmiecha się szeroko, obok stoi dziewczynka powiedzmy lat 9 z mini paletką i mamy sobie reklamę ten zestaw jest idealny dla matki i córki – normalna reklama targetowana do pewnej grupy odbiorców, czy słusznie, nie rozstrzygam. Teraz spróbujmy sobie wyobrazić to samo, tylko to Patrick Starrr i James Charles będą uśmiechać się do nas trzymając w dłoniach paletki do makijażu i podając je 9-letniemu chłopcu. Przykład przerysowany, bo przecież kobiety malowały się od czasów Kleopatry (ot, ciekawe, ale faceci w starożytnym Egipcie też to robili, a dzisiaj to kogoś oburza 😉 ). Oczywiście nikt kobietom na siłę nie sprzedaje na siłę makijażu, ani sprzedawca raczej nie odmówi zakupu palety cieni jeżeli przy ladzie stanie mężczyzna, ale analogia moim zdaniem wypada na tym poziomie.
Jak rzucisz okiem w na stare reklamy sprzętu komputerowego mniej więcej do lat 70 mamy reklamy głównie sprzętowe, albo biznesowe, raczej genderowo neutralne. W reklamach występują zarówno kobiety jak i mężczyźni. Przykłady stawiające na przyspieszenie pracy, wydajność, nowości technologiczne etc.
http://www.vintageadbrowser.com/computers-and-software-ads-1960s
https://www.techrepublic.com/pictures/vintage-computer-advertisements-from-the-late-1970s/
Dopiero od lat 80 to się zmienia. Wiele osób analizowało to zjawisko i doszło do takich wniosków, więc jeśli ciekawi Cię ten temat poczytaj więcej, bo to nie jest tylko wymysł autorki artykułu tylko coś o czym się mówi w Stanach. Polecam odsłuchać ten podcast „When Women Stopped Coding” czy rzucić okiem na Quartz: https://qz.com/911737/silicon-valleys-gender-gap-is-the-result-of-computer-game-marketing-20-years-ago/
Pierwszy komputer miałam, gdy miałam 6-7 lat, a właściwie to mieli moi dziadkowie (to nie był ich pierwszy komputer, ale pierwszy, do którego ja miałam wolny dostęp. Czy mogę ten dowód anegdotyczny ekstrapolować na wszystkie dziewczyny w Polsce, no nie do końca. Czy wpłynęło to na konkretnie moje indywidualne zainteresowanie tematami IT, może trochę ;P
Dobra, to może inaczej: ile reklam komputerów widziałaś w PRL-u w latach 80-tych? Bo ja przypominam sobie jakieś dopiero pod sam koniec w okolicach roku 1989. Pomimo to rozkład płci użytkowników komputerów osobistych oraz bywalców salonów gier komputerowych wyglądał w latach 80-tych Polsce podobnie jak na zachodzie.
Jest to tłumaczenie artykułu autorki Amerykanki, więc porównanie do PRLu nieadekwatne imo ;p
ale jeśli o rozkład płci w zawodzie to był on nieco inny i tak samo kobiet w zawodzie było sporo:
https://www.girlsgonetech.pl/2017/06/29/pierwsze-polskie-girls-gone-tech/
Łau – szczęka mi opadła. Nie miałam pojęcia, że to dziesią lat temu tak wyglądało. W świetle tych faktów stwierdzam, że warto by zrobić faktycznie jakieś badania na temat tego dlaczego w takich czy innych czasach mamy taki czy inny rozkład płci w zawodach informatycznych. Tylko zrobić to możliwe bezstronnie bez wychodzenia od jakiejś z góry założonej tezy.
Fajnie by było! Ja niestety wiedzy socjologicznej nie mam i nawet nie znam za bardzo instytucji do jakiem można by z takim pomysłem uderzyć
Może autorkę to zainteresuje:
https://www.phillyvoice.com/70-years-ago-six-philly-women-eniac-digital-computer-programmers/
Kiedyś myślałam, że te laski od Eniaca po prostu wklepywały nastawy z dostarczonych im tabel, ale wychodzi, że nie tylko.
Cześć, ciekawy wpis, przykro mi ze miałaś takie sytuacje. Zbyt dużo programistek nie znam, więc nie zabiorę eksperckiego głosu, ale dodam że umiejętności i doświadczenie robią swoje, niezależnie od płci:)
Jestem nauczycielką. Przed zakończeniem roku byłam z klasą na warsztatach prowadzonych przez doradców zawodowych. Prowadząca pokazywała program dla uczniów „rys w gąszczu zawodów”. W skrócie wybierało się dziedzinę, żeby zobaczyć filmik wideo, jak wygląda praca w danym zawodzie. Z ciekawości spojrzałam na informatyka-programowanie. Co zobaczyłam? Na filmie 20 mężczyzn i 5 kobiet (z czego tylko jedna programistka, cztery testerki). Na moją uwagę, że taki filmik może dziewczyny zniechęcić do wyboru zawodu „przeznaczonego” dla mężczyzn usłyszałam, że raczej zachęci, bo przecież „będzie można sobie wybrać męża” … no comment
Największa porażka moim zdaniem to przyzwolenie. Ogromne przyzwolenie na seksizm i na broculture. Polecam przyjrzeć się komentarzom, jak ktoś napisze cokowiek w tym temacie, badania dyskryminacji, różnice w rekrutacjach, różnice płacowe. Zaczyna się jazda. Faceci rzucający „trzeba sobie po podwyżki chodzić”, 'widocznie nie mają skilla”, cała paleta whataboutismu przecież „kto zawalczy o mężczyzn w damskich zawodach?” „mężczyźni też są dyskryminowani w przedszkolach”, albo wprost przyzwolenie na dyskryminacje „nic dziwnego, kobieta zaraz zaciąży”.
Zaskakują mnie za to kobiety obrończynie patriarchatu, które jawne dyskryminacje w trakcie rekrutacji potrafią argumentować, że to wina kobiet, wczesnych ciąż, niechęci do zostawania po pracy, gdy mężczyźni częściej robią nadgodziny w ich firmach, albo twierdząc „nie ma dyskryminacji w IT”, „mnie nie spotkało” , „nawet znam programistkę tech liderkę”. No fajnie, że nawet. To, że Ciebie coś nie spotkało nie zmienia nagle historii innch dziewczyn. Dyskryminacja kobiet w IT istnieje i ma się dobrze. Od przyzwolenia na seksistowskie żarty na wszystkich fb i grupach programistycznych, devowych (memy get string from object z rozebranymi laskami, albo „coding babes”), przez niższe zarobki, po blokowanie awansów, wybieranie tech liderów na podstawie płci „bo będą budzić większy szacunek”, czy mniej chętne dawanie UoP na czas nieokreślony. Piszę to z pełną świadomością, sama to obserwuję jako HR w typowym korpo. Niby w teorii zaawansowane techniki antydyskryminacyjne, a praktyka leży zupełnie obok.
Niedawno odeszła od nas Java developera, przypuszczam, że dowiedziała się wreszcie, że zarabia o ok. 2 tys mniej niż jej koledzy na tym samym stanowisku, w tym koledzy z mniejszym doświadczeniem. Tech lider decyduje czy osoba dostanie dodatkową podwyżkę poza coroczną. Różnice narastały. My możemy robić tylko sugestię tech liderom nie mamy mocy sprawczej, bo to nie nasze kompetencje. On mężczyzn promował, a jej nie…po 3 latach myślę, że mogła już to zauważyć.
Pracuje jako front-endowiec (w bardzo neimainstreamowym języku bo kodujemy dokumenty, ktorey wypluwa nasza apka) i absolutnie cieszę się z zespołu, do którego trafiłam i samej firmy bo nie tylko dają szansę osobom bez doświadczenia, ale również nie dyskryminują ze względu na płeć (chociaż mój szef jak czasem zarzuci żartem… pracowałam z nim blisko bo wcześniej byłam w zespole HR). Żyję sobie w fanstatycznej bańce, gdzie kolega mówi koledze „Ej, no wyczepista koszula!” „ale wąsy! fantastyczne.” itd. jak i również my, dziewczyny dostajemy komeplementy (i je dalejemy) i nie są to teksty pt. „dobrze wyglądasz pod biurkiem…”. Zgodnie twierdzimy, że czujemy się bezpiecznie i komfortowo przy swoich kolegach, bo nikt nie ptraktuje naszej niewiedzy jako słabości naszej płci a jedynie jako po prostu niewiedzę (praca jest skomplikowana i bardzo szczegółowa, generalnie nawet nasz tech leader po 12 latach pracy w zespole pyta się nas o pewne rzeczy ;)). Z ich powodu mocno waham się czy zmienicą pracę.
Tego życzę wszystkim kobietkom (i chłopakom) – fantastycznej atmosfery w pracy, ktora inspiruje a nie demotywuje 🙂
Pracowałam przy maszynach cnc.
Kilka razy obsługiwałam i pokazywałam maszynę na targach, prezentując firmę w której pracowałam. Wszyscy klienci, bez wyjątku zaczynali podobnie „To pani nie jest hostessą?”, „to pani obsługuje maszynę?”, „Jeszcze tego nie grali”.
Raz konkurencja miała orła na swoim stanowisku żeby przyciągać klientów (biedne uwiązane stworzenie), a ja wtedy słyszałam komentarze kolegów z pracy „Oni mają orła, a my mamy &{moje imię}”.
Ponad to opuszczały mnie w firmie tzw. „grube akcje”. Owszem nie czułam się ekspertem, brakowało szkoleń, ale nie tylko dla mnie, mimo tego że nigdy niczego nie zostawiłam „undone”, zawsze wysyłano na „grube akcje” jakiegoś chłopa bo „chłop to se zawsze jakoś poradzi”.
Mimo różnych niesprawiedliwości na szczęście nie dałam sobie wmówić że jestem w czymś gorsza ze względu na płeć i walczyłam o swoje wierząc że uczestniczę w powolnej, ale jednak rewolucji.
Niestety przez to że nie mogłam robić tych fajniejszych rzeczy nie byłam zadowolona z siebie i swoich obowiązków, nie widziałam też pola do rozwoju.
Zmieniam właśnie pracę po 3.5 roku wyrabiania pewnego doświadczenia.
Zobaczę
Od dziecka interesuję się komputerami, więc postanowiłam w tą stronę podążać. Poszłam do technikum na informatykę, pierwsze lata były trudne, bo jednak z budowy komputera byłam kiepska, ale jak przyszły początki budowy stron, czy takie mniejsze wprowadzenie do języków programowania, to się tym bardzo zainteresowałam. No i rzeczywiście byłam jedyną dziewczyną która z tym jakąś przyszłość wiązała, dopóki nie przyszedł czas na studia i niestety się nie udało. Ale ale dostałam się na matematykę, z czego się też cieszę bo lubię matmę i specjalizację mam informatyczną (świeżo utworzona specjalizacja), dzięki czemu choć trochę mogę pogłębiać swoje zainteresowania i mam nadzieję, że po tym wezmę się trochę za naukę we własnym zakresie bo jednak to lubię i tam mnie ciągnie, choć wiele osób radzi jednak bym poszła na co innego bo nie ma sensu bym się tu dalej pchała.. No ale niektórzy trzymają kciuki, ja za samą siebie też, bo jednak nawet profesorowie nie uznają dziewczyn przed komputerami bo „nie potrafią i się nie znają, no i po co one tu są”, więc mam nadzieję, że damy radę i pokażemy że też możemy 😀
Mniejszością się nie przejmuj! Rób swoje i powodzenia na studiach :>
Kompletnie obce mi doświadczenia, mimo że także mam sporą urodę (z tego powodu miałam doświadczenie w fotomodelingu). Komputery były u mnie w domu, od kiedy pamiętam, a to był czas, gdy gry były na dyskietkach i nie było graficznego systemu operacyjnego. Najpierw był w domu jeden komputer osobisty dla wszystkich, ale gdy rodzice zobaczyli, że się tym interesuję, kupili dodatkowo dla mnie, bym się w tym rozwijała. Uwielbiałam informatykę w szkole i miałam wsparcie nauczycieli obu płci, także później od wykładowców.
Obecnie pracuję w branży – wiadomo, zespoły zbudowane w większości z mężczyzn, ale nie mogę powiedzieć na nikogo złego słowa. Traktują mnie z szacunkiem, pomagają, a nawet się starają nieco ogarnąć się z kulturą (wstrzymanie się od nadmiernych przekleństw). Mam bardzo dobre relacje w całej firmie. Imprezy? Każdy ma już dzieci albo chociaż partnerów, więc co najwyżej można wyjść na obiad poczas lunchu lub raz na pół roku zrobić integrację. Tak szczerze, to trochę brakuje mi większej socjalizacji. Zarabiam tyle, co inni. Stawka bardzo zależy od umiejętności negocjacyjnych, ale akurat na początku kariery wszyscy dostają po równo, więc mam identyczne wypłaty jak moi koledzy z tym samym stażem.
Trochę wracam tu w 2023 i powiem że wcale nie jest super lepiej. 2023 i nadal na doktoracie jestem traktowana z góry. Przy zadaniach na wydziale nie mam nic do powiedzenia, w kontaktach jestem po prostu „Agata” ale koledzy są już Pan Michał, Pan Piotr, nasz nowy doktorant, pełne przestawienie. A kobieta inżynierka jest jak świnka morska, teksty starszych profesorów, że na co mi to w ogóle, przecież „stracę” teraz kolejne 5 lat i zaraz po zajdę w ciążę albo w trakcie doktoratu zajdę w ciążę i że „szkoda mojego życia, to nie jest dla kobiety”, oczywiście w trosce że kobiety są do celów wyższych jak rodzina. Nie wiem czy i kiedy będzie lepiej