Choć my kobiety rozmawiamy o wszystkim, to jest jeden z tematów krępujących. Ponadto nie chcemy przyznać się nawet przed samymi sobą, że to było nam potrzebne. Dobrze, że chociaż mężczyzna będzie patrzył na to z przyjemnością.
Oczywiście, że mówiąc TO miałam na myśli dzień, gdy stajemy przed szafą, by tradycyjne „nie mam w co się ubrać” zastąpić „nie mam więcej miejsca”. Absurd. A jednak te dwa stany występują jakoś zawsze koło siebie i co jakiś czas, ja również muszę zmierzyć się z powyższym problemem. Dlatego dziś zebrałam całe doświadczenie i odpowiadam na pytanie:
Jak sprzątnąć w szafie … i nie zwariować?
- Musisz być zdeterminowana i podjąć się wszystkich obszarów bez wyjątków. Masz t-shirty i spodnie w komodzie, koszule i sukienki w szafie, a marynarki i kurtki w garderobie na korytarzu? Mówisz: „to dziś tylko komoda” – nie ma takiej opcji. Dziś robisz wszystko, inaczej szybko się zniechęcisz, bo będziesz miała wrażenie, że sprzątanie szafy zawsze trwa tydzień. Trwa dzień, maksymalnie dzień, a optymalnie – jedno popołudnie. Nie zapomniałam o butach. Rozumiem, jeśli zostawisz je na potem. Ponoć zakupoholiczki dzielą się na zakupoholiczki i maniaczki obuwia.
- Nie miej litości – to jest wojna, wojna o terytorium. Wyrzuć wszystko w jedno miejsce. Widzisz to wszystko Twoje. Teraz możemy zaczynać.
- Najlepsza technika segregacji, którą zaczerpnęłam z internetu, to segregacja pudełkowa, a u mnie „kupkowa”. Poradniki podają 3 pudełka, a ja mówię bez 4 stosików się nie obejdzie:
– stosik: „nie będę nosiła, bo zniszczone” = do kosza
– stosik: „nie będę nosiła, ale nie zniszczone” = do oddania, sprzedania
– stosik: „nie nosiłam przynajmniej od roku”
– stosik: „teraz nie noszę, ale … „
– pozostałe: „noszę” wracają truchcikiem do szaf. - Co do pierwszej dwójki nie ma wątpliwości. Nie nosisz i już nigdy tego nie włożysz, więc czas uwolnić od nich szafę. Mała to grupa, prawda? Zapewne więcej znalazło się w kolejnych dwóch grupach.
- „Nie nosiłam przynajmniej od roku” daje największe pole do refleksji. Właśnie, dlaczego ja tego nie wkładałam. Część, rzeczy jest ciasnych, za dużych lub „niekorzystnych”(„czy wyglądam w tym grubo?”). Część pewnie była kupiona na jakąś konkretną okazję i nigdy więcej nie włożona. W końcu część jest fajna, ładna, dobra, ale nie masz z czym ich nosić.
– Rzeczy, które są za duże, za małe, niekorzystne roboczo możesz wrzucić do stosiku nr 4.
– Rzeczy na konkretną okazje oceń pod względem użyteczności, kiedy podobna okazja znowu nastąpi, a potem odłóż do szafy lub stosu nr 2.
– Ostatnią grupę ubrań, które są fajne, dobrze leżą, a nie masz z czym nosić zostaw na potem. Po skończonym sprzątaniu włączysz internet i poszukasz w google stylizacji z wykorzystaniem podobnego ubrania.Przykład: posiadasz skórzaną rozkloszowaną spódnicę, noszenie jej z t-shirtem Cię nie zadowala.
Oto znaleziona stylizacja:A oto moja wesoła interpretacja:
Nie musi być identyczna, chodzi o ideę – przykuwająca uwagę bluza (Sinsay 59,90) , jasna koszula (H&M 79,90), nasza nieszczęsna spódnica i dodatki (Reserved zegarek 44,90 i bransoletka 19,90, Sinsay torebka 49,90). Zapiszesz co potrzebujesz i przy najbliższych zakupach nie będziesz chwytała co popadnie na wyprzedaży.
- Już koniec jest bliski. Dochodzimy do 4 stosu. Oceń to realnie – nie schudniesz, nie przytyjesz, nie będziesz w ciągu najbliższego roku w ciąży. A nawet jeśli uda Ci się osiągnąć któreś z powyższych, to będziesz odmienioną wersją siebie i jest bardzo prawdopodobnie, że nowa Ty nie będzie gustowała w zalegających od lat rzeczach. Nowa Ty będzie chciała nowych ubrań, wierz mi. Możesz z całym spokojem odłożyć je do kupki nr 2.
Twoja szafa została opróżniona, moja również. Nadmiarowe ubrania sprzedaję na vinted. Czy się opłaca? O tym jak sprytnie pozbywać się rzeczy opowiem w kolejnym poście. Na razie zapraszam na mój vinted: flynerd.
Mega fajny i przydatny wpis 🙂
Ja też powinnam posprzątać w szafie, ale nie lubię porzadków, bo zawsze zrobi się szkoda jakieś rzeczy..
Ja tam w sumie nie mam jakiś skrupułów, jeżeli chodzi o stare ciuchy 🙂
łeee nie lubię, jestem sentymentalna, mam mnóstwo ciuchów, które jeżdżą ze mną w kółko- Oslo-Polska -Polska-Oslo i za każdym razem pakując walizkę obiecuję sobie, że tym razem będę daną rzecz nosić…pozbywam się ich pomalutku, walczę ze sobą i wewnętrznym „kiedyś się przyda” a do tego zmniejszyłam częstotliwość niepotrzebnych zakupów- teraz stawiam na klasyki, które faktycznie noszę…ale jeszcze długa droga do osiągnięcia wewnętrznego i szafowego spokoju:)
Łatwo mi pisać, ale mam podobnie, tak jak @disqus_HpUbupyAyl:disqus – dochodzę do punktu w którym mi „jeszcze szkoda” jakiś rzeczy. Niestety tym razem musiałam się zmierzyć z tym, że mam „tylko” 2 szuflady, 2 szufladki i szafę wspólną z chłopakiem 😀
W moim wypadku kryterium „czy założyłam to chociaż raz w ciągu ostatniego roku” to główne kryterium. Jeśli czegoś nie nosiłam – od razu idzie do oddania!
To ja jestem bezwzględna jeśli chodzi o ciuchy – jeśli uznaję, że coś już nie do końca mi leży, albo oddaję siostrze – ona sprzeda, nosi, idzie z tym na wymianę, albo po prostu wypierniczam. Nie rozczulam sie.
Drug sprawa, że ja w ogóle nie przywiązuję się do ciuchów. Kupuję je w większości w szmateksach, więc nie żal mi wyrzucenia bluzki czy spodni za kilka zł, jeśli faktycznie zrobiły się – zniszczone/za małe/ za duże etc 😉
Polece wpis zonie 🙂
Ja mam taki problem z ciuchami… Serio, ja myślę, że to jakieś zaburzenie psychiczne… wyrzucam, przynoszę z powrotem, kupuje i nie noszę, nie kupuję i narzekam, w ogóle to temat rzeka dla psychoterapeuty 😀
Właśnie z tymi „pozostałymi kupkami” jest największy problem. Skoro jednak spełniam dwa pierwsze punkty to czas ruszyć do działania, cieplej już nie będzie
Jeszcze jedna kupka- ubrania których nigdy więcej nie włożę, ale je kocham, historia z nimi związana, sentyment- jak koszulka z podpisami wszystkich ludzi z klasy, koszulka ukochanego zespołu, sukienka z dzieciństwa- specjalne pudełko musi być. Owszem nie zaglądam tam, ale wiem, że tam są moje skarby ;D