Domowa maseczka z węglem aktywnym jest ponoć najlepsza na zaskórniki. Chociaż to prawda, większość przepisów nie nadaje się dla cery wrażliwej i naczynkowej. Oparte o żelatynę (nie wegańskie, no!) i węgiel świetnie przyklejają się do nosa i dosłownie „wyciągają” wągry z porów. Niestety, to przyklejanie jest mocno odczuwalne, napina i jednocześnie podrażnia skórę.
Co zawietra moja maseczka?
Ulubiony krem – chociaż nie musi być ulubiony. Wystarczy sprawdzony krem, który Cię nie podrażnia. U mnie: resztka kremu intensywnie nawilżajacego.
Węgiel aktywny – prawdopodobnie ty również masz go w apteczce. Jest pierwszą pomocą przy problemach jelitowych. Jego właściwości oczyszczające, bakteriobójcze i ściągające sprawiają, że jest idealnym składnikiem kosmetyków do pielęgnacji – kupnych i domowych. Ponadto jest bardzo tani – 30 tabletek to koszt ok 5-7zł.
Olejek arganowy – nazywany „płynnym złotem Maroka” ma tyle właściwości, że zasługuje na osobny wpis. Dlaczego warto go dodać do maseczki? Olej arganowy ma właściwości nawilżające, redukuje zaczerwienienia, wyrównuje kolor, wspomaga walkę z wypryskami i trądzikiem. Ponadto przyspiesza gojenie się zmian potrądzikowych i blizn. Robiłam też maseczkę w wersji bez olejku, jednak olej sprawia, że skóra po umyciu pozostaje w miłej warstwie ochronnej na jeszcze długo po zastosowaniu. Dodatkowo olejek łagodzi drażniące działanie cytryny.
Cytryna – rozjaśnia cerę i usuwa przebarwienia. Jej kwaśny charakter wspiera złuszczanie naskórka, a w konsekwencji wygładzanie cery, chociaż tutaj bym nie przesadzała. Pojawia się też w preparatach do walki z wągrami. Przy cerze wrażliwej należy używać jej umiarkowanie. Ponadto nie dodawaj jej, jeśli planujesz po zmyciu maseczki wyjść słońce.
Kapsułki są łatwiejsze do połknięcia dla dzieci i nie zostawiają na języku posmaku węgla. Przy robieniu maseczki mają dodatkową zaletę – wystarczy otworzyć kapsułkę, aby wysypać gotowy proszek. Pastylki z węglem wymagają wcześniejszego, dokładnego rozkruszenia łyżką w miseczce lub utarcia w moździerzu.
Uwaga dla wegan: moje kapsułki mają otoczkę sacharozowo-żelatynową (sprawdziłam to za późno, nie wiem czy istnieje węgiel w otoczce tylko sacharozowej, jeśli tak to przygarnę link), dlatego dla pewności lepiej sięgnąć po węgiel w tabletkach.
Oczyszczająca maseczka do twarzy z węgla aktywnego i olejkiem arganowym
- krem
- 3 kapsułki węgla aktywnego
- łyżeczka olejku arganowego
- kilka kropel cytryny
Do miski przelożyć ok. 2 łyżki stołowe kremu, dodać olejek arganowy i cytrynę, dosypać węgiel. Wszystkie składniki starannie wymieszać na jednolitą masę. Węgiel prawie całkowicie rozpuści się w składnikach płynnych.
Otwieranie porów cera wrażliwa i naczynkowa
Maseczkę nakładamy na wcześniej otwarte pory. Najlepiej po ciepłym prysznicu, gdy pory są siłą rzeczy otwarte. Jednak ja wolę na odwrót – najpierw maseczka, a potem pod prysznicem ją zmyć (węgiel bardzo brudzi).
W przypadku cery wrażliwej jak i naczynkowej najpopularniejsze robienie „parówki” to bardzo ryzykowny pomysł. Ślęczenie w ręczniku nad garnkiem wrzącej wody i nadstawianie twarzy do pary może i otwiera pory, ale również może prowadzić do podrażnień, mikropoparzeń (temperatura pary wodej jest wyższa niż temperatura wrzącej wody) oraz rozszerzania i pękania naczynek krwionośnych.
Dlatego proponuję zastąpić tę metodę mniej inwazyjną. Mały ręcznik polewamy gorącą, ale nie wrzącą wodą (tak ok jego połowy) – jeśli jeszcze paruje czekamy chwilę. Składamy go w zależoności od wielkości na pół, lub „na cztery”. Zbliżamy do twarzy, by skóra najpierw trochę się ogrzała i po chwili przyciskamy ręcznik bezpośrednio do skóry. Tym sposobem unikniemy podrażnień wynikających z nagłej, skokowej różnicy temperatury, na którą nasze naczynka nie były jeszcze gotowe.
Czyność z ręcznikiem można powtórzyć 2-3 razy. Możecie zauważyć, że cera się lekko zaczerwniła, a wszystkie niedoskonałości widać bardziej – o to chodzi.
Nakładamy maseczkę – pędzlem czy też palcami, jak komu wygodnie. Przed jej nałożeniem warto wzdłuż linii włosów nałożyć sobie lekki krem, aby ich nie zabrudzić (chyba, że planujesz i tak myć włosy to nie ma problemu).
Przy nakładaniu, i jeszcze chwilę po, w miejscach podrażnionych czy niezgojonych pryszczy maseczka, a właściwie cytryna z maseczki może delikatnie szczypać. Po chwili uczucie punktowego pieczenia mija.
Maseczkę trzymamy na twarzy conajmniej 20 minut! (Bywa, że trzymam trzymać znacznie dłużej) Pamiętajmy, że jest to łagodniejsza wersja masek ściągających, które po zaschnięciu „wyciągają przyklejone pory”. W tym wypadku stawiamy na działanie absorpcyjne węgla i złuszczające cytryny, toteż nie ma innej opcji, maseczka musi pobyć na twarzy, by w ogóle zadziałać. Możemy oczywiście potraktować ją jako odżywczo-nawilżającą i zmyć po 5-10minutach, ale wtedy pytanie na ile różni się ona od nałożenia samego kremu?
Ponieważ ma fajną zwartą konsystencję nałóż ją i zajmij się swoimi rzeczami – możesz poczytać, obejrzeć serial czy zrobić coś do jedzenia.
By zobaczyć jej efekty potrzeba cierpliwości. Nie zobaczymy nagle powyciąganych głębokich wągrów. U mnie już po pierwszym użyciu miałam wrażenie, że jest ich mniej, przynajmniej tych płytki, a regularne stosowanie maseczek z węglem – 2-3 razy w tygodniu sprawia, że nie pojawiają się nowe.
Zmywanie maseczki węglowej jest brudne. Moim patentem jest „skumulowanie brudzenia”. Jeśli robię maseczkę z węglem, to jest to dobra okazja, by nałożyć też tłustą maskę na włosy. Zwykle nie chce mi się jej robić, bo potem trzeba ją porządnie wypłukać, a także całą wannę zatłuścić. Dodatkowo, skoro już i tak wszystko będzie brudne, to czemu by nie zrobić też peeling cukrowy, albo kawowy do ciała?
Nie zawsze dodaję olejek, nie zawsze dodaję cytrynę, bazą jest węgiel + płynna podstawa. Do maseczki z węglem można dodać też oliwę z oliwek, glinkę czy płatki ryżowe/mąkę ryżową.
Z proporcji, które dałam, zostało mi maseczki na 2 użycia. Można przełożyć ją do opakowania po innym kosmetyku czy zwykłego słoiczka. Ile możemy ją przechowywać? Tak naprawdę, żaden ze składników nie zepsuje się, więc teorytycznie można wykonać jej na zapas. W praktyce maseczka wysycha, albo raczej węgiel zaczyna absorbować wilgoć, stąd nie polecam robić więcej niż 2-3 porcje „na przyszłość”.
Dajcie w komentarzu znać, czy któryś z moich patentów wam się przyda i czy wykorzystujecie węgiel nie tylko w sprawach żołądkowych 😉
Mina na zdjęciu w maeczce – przebombowa! ;p
Świetna propozycja, może kiedyś wypróbuję 😉
Świetna ta maseczka, muszę konieczne wypróbować !
Używałam już maseczki węglowej, ale takiej ze sklepu, typu peel-off. Po paru użyciach stwierdziłam, że jej nienawidzę, bo ciężko ją zdjąć (lub może nie mam wprawy…), a poza tym podczas zasychania preparatu mam odczucie ściągniętej skóry. Dlatego z chęcią wypróbuję Twój przepis! 🙂